Przed kilkudniowym świętowaniem w mojej poszerzonej rodzinie kobiety postanowiły wykluczyć rozmowy na tematy religii, kapłanów i Jana Pawła II z tematów dozwolonych przy świątecznym stole. W sprzysiężeniu brały udział moja żona, siostra i mama. Dowiedziałem się o tym już po świętach, które upłynęły nam w atmosferze dość pogodnej, wyciszonej i pełnej wzajemnego szacunku. Nie sposób jednak nie skomentować "zakazanych niewieścich" tematów.
Jeśli chodzi o religie to nie ma między nami różnic doktrynalnych, jednak moja siostra zwraca uwagę, aby ze względu na dzieci nie krytykować nadużyć liturgicznych (każdy trochę inaczej definiuje to pojęcie), gdyż uderza to w autorytet kapłanów. Prawda jest taka, że moja siostrzenica opuściła rekolekcje szkolne realizowane błazeńsko z pseudo-otwartością na ludzi młodych i nieodpowiedzialnie. Rozbrajające było konkludujące stwierdzenie "Mamo, wszystkim się to podobało. czy ja jestem nienormalna?"
Temat kapłanów, choć wyciszony na skutek cenzury zewnętrznej (spisek kobiet) i wewnętrznej - jednak był obecny. Bolało, gdy w wielką sobotę wikary wziął monstrancję z Grobu Pańskiego jak świecę i przeniósł na główny ołtarz bez należytej oprawy. Również rozdawanie Komunii św. jakże odbiegało od tego, które obserwowaliśmy w wielki czwartek na mszy trydenckiej (klasztor karmelitanek w Rzeszowie).
No i w końcu temat Jana Pawła II. Nie jestem w mojej rodzinie największym sceptykiem odnośnie pontyfikatu Papieża Polaka. Ale to zasługa Weigla i jego książki "Boży wybór". Z pozycji euforycznych (choć z wątpliwościami) poprzez pozycje sceptyczne (no w końcu widać jaki Kościół pozostawił) przeszedłem na pozycje realistyczne. A tak na prawdę przekonał mnie Weigel i myślę tak jak on.
Niech żyje Benedykt XVI!
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz