piątek, 28 marca 2008

Argumenty przeciwko Mszy Trydenckiej

Wczoraj miłe spotkanie z pobożnym księdzem. Poczytuję sobie za drobną satysfakcję, że tym razem wpadł do nas w sutannie. Rozmawialiśmy o tym wielokrotnie. Bywa, że wyjeżdżam do jego parafii na Mszę Św., aby odetchnąć znakami liturgicznymi sprzyjajacymi zbliżeniu do Pana Naszego Jezusa Chrystusa.
Jednak wczoraj było miejscami ostro, gdyż sceptycznie patrzy on na praktykowanie rytu trydenckiego i dyskusja pociągnęła się do wpół do trzeciej w nocy. (nigdy nie wychodził od nas przed 12, ale też nigdy tak późno).
Argumenty mieszały się, ale dominowały historyczno-społeczne.
-Ten ryt to długi, ale jednak epizod w dziejach kościoła, zatem nie można utożsamiać go z Tradycją.
-W novus ordo wiele rzeczy jest bardziej starożytnych.
-Lepiej wprowadzać łacinę i pełniej przeżywać w nowym rycie.
-Powrót do starego rytu dzieli ludzi Kościoła.
-Księża są bardzo obciążeni a motu proprio Benedykta XVI nakłada na nich obowiązki (odprawiam cztery msze w niedzielę, czy mam odprawiać piątą).
-To wierni mają (w liczbie 20) występować do proboszczów i niejako zabiegać o
liturgię trydencką, a kapłani nie mają mocy inicjującej.
Trudno zrelacjonować wielogodzinną dyskusję, z wszystkimi powyższymi zarzutami jakoś się zmagałem.
Dla mnie największym problemem jest ekskluzywizm środowisk tradycyjnych,
a na tym łatwo pasie się pycha,oczywiście moja. Może dlatego tęsknię za tym,
aby takich celebracji było więcej i niejako spowszedniały.

Brak komentarzy: